PokredzieBannerDlugi

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Zawodnicy od lat jeżdżą z niedoleczonymi urazami. Specyfika naszego sportu jest taka, że w wielu przypadkach można to zrobić bez powodowania zagrożenia. Sam to robiłem jako zawodnik i te mecze wychodziły mi różnie. Kiedy było źle, to też dochodziłem do wniosku, że nigdy więcej, ale i tak startowałem. Naprawdę nie widzę tu idealnego rozwiązania.

Mariusz Staszewski

szpitalDoktor Zofia, będąc jeszcze ambitną studentką Zosią, wyobrażała sobie niedzielne dyżury w szpitalu jako jedną z przyjemniejszych możliwości spędzenia ostatniego dnia tygodnia. Placówka w niezbyt licznie zamieszkałej Leśnej Górze, dookoła zadbany park, cisza, spokój – to wszystko stanowiło ogromny kontrast w stosunku do zakorkowanego miasta, w którym przyszło jej żyć. Profesor Tadeusz, który zatrudnił ją kilka lat temu, zapewniał znośną ilość pacjentów, całkiem godziwe zarobki, życzliwość wśród kadry i spokojną pracę do osiągnięcia wieku emerytalnego. Zbyt perfekcyjna wizja... Dopiero po pierwszej wiosennej niedzieli doktor Zosia zrozumiała, gdzie ukryty był haczyk.


Rozmyślała o tym teraz, siedząc za kierownicą swojego volvo i niechętnie sięgając do klamki. Kolejna fantastyczna niedziela – pomyślała i postawiła swoje długie nogi opatrzone w szpilki na szpitalnym parkingu. Ledwo zdążyła poprawić spódniczkę, kiedy podbiegł do niej zakapturzony mężczyzna.

– Baron czy hrabia? – zapytał szybko nieznajomy.

– Słucham? – zdezorientowana dziewczyna spojrzała na niego niepewnie.
– Baron czy hrabia!? – jegomość stał się bardziej nerwowy, a czując, że nie uzyska odpowiedzi, wcisnął lekarce ulotkę i szybko się oddalił. Zosia patrzyła za nim z nieustającym niepokojem i poczuła się pewnie dopiero, kiedy chłopak zniknął za drzewami. – Niedziela, taki fajny dzień... – jęknęła pod nosem i szybkim krokiem udała się do drzwi szpitala.

Na popołudniową przerwę weszła do pokoju socjalnego z impetem. Cisnęła szpilkami o ścianę, a sama padła na ogólnodostępną kanapę.

– Matko, co za dzień! Skąd ich się tylu bierze?! – narzekała, kiedy do pokoju weszła Meg. – Może mi ktoś w miarę jasno wytłumaczyć, dlaczego przy zatrudnianiu nikt mnie nie poinformował, że to szpital dla żużlowców?! Przecież oni dają możliwość rozwoju dystrybutorowi gipsu, a nie mi, lekarce z wielkiego miasta. Miałam leczyć dzieci, prowadzić ciąże, dawać zastrzyki i dostawać czekoladki od wdzięcznych staruszków – wyliczała bliska płaczu. – A co robię? Składam jakichś niepoprawnych politycznie mężczyzn, co gorsza, kilku składam już po raz enty. Gdzie popełniłam błąd...? – cicho jęknęła.
– Ale musisz przyznać, że kilku jest dość... elokwentnych – rozpoczęła nieśmiało Meg, siadając na brzegu kanapy. – Na przykład ten z czwórki. No wiesz, wstrząśnienie mózgu i złamany nos. W pielęgniarskim aż huczy, kiedy przechodzi obok.
Czwórka, czwórka... Ach, to on non stop ściąga sobie opatrunek! Złapałam go na korytarzu bez maski na nosie. Wiesz co mi powiedział? "Ja jestem Przemek, brat tego kaleki". Niedorzeczne...
– Uwierzyłaś mu?
– No co ty! – doktor Zosia zamaszyście poprawiła opadający kosmyk. – Nie będzie mi tu jakiś smarkacz wciskał kitu. Wiem, że opatrunek à la Birdman nie dodaje uroku, ale nosić go trzeba. Na siłę nałożyłam mu następny.

– O, skoro byłaś w opatrunkowym to na pewno słyszałaś repertuar muzyczny z trójki. Głowa już puchnie – Meg złapała się za czoło.

– Miałam cię zapytać, o co tam właściwie chodzi? Ciągle tylko widziałam orła cień i widziałam orła cień... Jacyś psychofani Varius Manx?
– Nie pytaj. Kazali przynieść sobie do pokoju godła z całego szpitala. A do tego ta piosenka... Jakiś puszysty jegomość wnosił tam jeszcze kartonowych ludzi - żeby nie czuli się samotni, czy coś. Szczerze? Boję się tam wchodzić – wzdrygnęła się.
– Skoro już jesteśmy przy zwierzętach – doktor Zosia zachichotała – to dlaczego ubrali tego przemiłego, niskiego chłopaka z jedynki w koszulkę z Myszką Miki? Rozumiem, że skoro ma nogę na wyciągu, to jest raczej zależny od kolegów, ale... przegrał jakiś zakład?
– Zielonego pojęcia nie mam, aczkolwiek nie można narzekać na jego towarzyszy. Poszłam zmienić opatrunek temu obok, ze złamaną dłonią. Zagadał do mnie starszy pan, który chyba ich pilnuje. Taki niski, łysawy. Cały czas klepał o jakichś pedałach. Wiesz co kazał mi zrobić? Polecieć na parter i w mapach google sprawdzić, ile jest stąd do jakichś Wojens. I czy jest ścieżka rowerowa. Niesamowity człowiek...


W socjalnym rozległo się ciche pukanie do drzwi. Młoda lekarka poderwała się i na bosaka poszła otworzyć drzwi. Jej oczom ukazał się drobny chłopak w żółtej koszulce i niebieskich spodenkach z niewinnym uśmiechem na ustach. – Ach, to ty! Pamiętam o tobie, oczywiście. Idź pod mój gabinet, za chwilę się tam zjawię.

Chłopak skinął głową i powoli się oddalił.
– Kto to? – Meg wychyliła się w ślad za znikającą sylwetką.
– Przeuroczy młodzieniec. Skarżył mi się, że ma wieczną chrypkę. Ponoć jego mama bardzo lubi ciepło i w samochodzie ciągle odkręca ogrzewanie. Chłopak się poci, wychodzi na wiatr i momentalnie nie może mówić. A właściwie to może, ale nie brzmi zbyt męsko.


Przez otwarte drzwi wpadła do pokoju włochata kulka. Panie wyprostowały się zdezorientowane, gdy w ślad za piłką wleciał rosły brunet.
– Kier je zośka? – spytał zdyszany.
– Tutaj – doktor Zosia wskazała zabawkę bosą stopą. – I przestań wreszcie wszystko kopać! – krzyknęła stanowczo, jak nie ona. Drągal znieruchomiał na moment i spojrzał na dziewczynę zdziwiony.

– Phi – obruszył się robiąc zwrot na pięcie. – Ne kopač, ne kopač... A wasza premier to jak ma niby? - rzucił przez prawe ramię i zniknął odbijając się od futryny.

– Zośka ne, zośka zlo! – dobiegło wnet z korytarza.


– Proszę, a ponoć ciężko odpędzić dzieci od komputera... – Meg z uznaniem pokiwała głową.
– Moja droga, nie doszukuj się w tym wyższych celów. Zresztą, jakie dzieci? On mógłby być twoim mężem!

– Chyba mówili o nim w wiadomościach. Wygrał te wyścigi w Warszawie, po których miałyśmy tylu kibiców z napadem szału, pamiętasz?
– Trudno nie pamiętać. Przecież wszystkie toalety przetrząsali, jeden z szalikiem wparował do damskiej i wrzeszczał: wyłazić, cykory! Musiałam dzwonić po ochronę. Co za ludzie...


– Dobra, chyba czas się zbierać. Zaraz obchód. Aha, a może powiesz mi jeszcze coś na temat tego? – podała pielęgniarce ulotkę od nieznajomego. – Wcisnął mi to jakiś facet na parkingu i uciekł. Piszą o jakiejś "winie Barona", krawężniku i specjalnie ściągniętych upałach. No, i że woda za szybko paruje. Straszą blokadą kliniki.

– Nic mi nie wiadomo, ale idź do tego spod dziesiątki – Meg powoli ruszyła w stronę drzwi. – On jeszcze u nas poleży. Ponoć uderzył w bandę i, zdaje się, że  ma na koszulce takie samo logo, jak to na tej kartce. To przekreślone.
– Dzięki – doktor Zofia zamknęła za sobą drzwi.

 

Może jakaś nowa partia? W sumie kolejne wybory tuż, tuż – myślała, nieśpiesznie sunąc korytarzem.

– Co to za...? - dziewczyny stanęły jak wryte przy pokoju opatrzonym numerem 2, do którego ktoś dopisał markerem jeszcze dwie dwójki.

– Czy tylko ja słyszę tam... kozę?!
– Spokojnie Zośka – Meg poklepała koleżankę po ramieniu – to ich nowa maskotka.

– Miłego dnia!

 


 Weronika Gębka
(Twitter)

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Zawodnicy od lat jeżdżą z niedoleczonymi urazami. Specyfika naszego sportu jest taka, że w wielu przypadkach można to zrobić bez powodowania zagrożenia. Sam to robiłem jako zawodnik i te mecze wychodziły mi różnie. Kiedy było źle, to też dochodziłem do wniosku, że nigdy więcej, ale i tak startowałem. Naprawdę nie widzę tu idealnego rozwiązania.

Mariusz Staszewski

Odwiedź nasze social media

fb ikonkaX ikonkaInstagram ikonka

Typer 2025 - zmierz się z najlepszymi!

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2025
1. Orlen Oil Motor Lublin  11 24 +184
2. Betard Sparta Wrocław  11 20 +103
3. PRES Grupa Deweloperska
 10 17 +54
4. Stelmet Falubaz  11 15 -38
5. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  11  9 -10
6. Krono-Plast Włókniarz  10  7 -21
7. Stal Gorzów  11  5 -117
8. Innpro ROW Rybnik
 11  4 -155
 Metalkas 2. Ekstraliga 2025
1. Abramczyk Polonia
 11  22 +142
2. FOGO Unia Leszno  10  21 +162
3. Cellfast Wilki Krosno  11  16 +49
4. Texom Stal Rzeszów  11  15 -11
5. Hunters PSŻ
  9   8 -52
6. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
 10   5 -99
7. Autona Unia Tarnów  10   5 -91
8. Moonfin Malesa Ostrów  10   3 -100
Krajowa Liga Żużlowa 2025
1. Ultrapur Start Gniezno
 8  16 +93
2. Wybrzeże Gdańsk
 8
 16 +86
3. Pronergy Polonia Piła  9
 14 +58
4. Optibet Lokomotiv  9
 12 +1
5. Trans MF Landshut Devils  9  8 -34
6. Speedway Kraków  10  4 -160
7. OK Kolejarz Opole  9 2 -144

Klasyfikacja SGP 2025 (po 7/10 rund)

1.   Bartosz Zmarzlik
131
2.   Brady Kurtz
122
3.   Fredrik Lindgren
99
4.   Daniel Bewley 97
5.   Jack Holder 86
6. Łotwa duża  Andrzej Lebiediew 59
7.   Max Fricke
59
8.   Robert Lambert 57
9.   Dominik Kubera 51
10. Czechy duzaFlaga  Jan Kvěch 49
11. Mikkel Michelsen 48
12. Anders Thomsen
45
13. Jason Doyle
39
14. Martin Vaculík 39
15. flaga niemiec Kai Huckenbeck 32
16. Leon Madsen 16

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43