PokredzieBannerDlugi

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Zawodnicy od lat jeżdżą z niedoleczonymi urazami. Specyfika naszego sportu jest taka, że w wielu przypadkach można to zrobić bez powodowania zagrożenia. Sam to robiłem jako zawodnik i te mecze wychodziły mi różnie. Kiedy było źle, to też dochodziłem do wniosku, że nigdy więcej, ale i tak startowałem. Naprawdę nie widzę tu idealnego rozwiązania.

Mariusz Staszewski

Drabik maksW tym roku pomysł z prawie wolnym lipcem w ekstralidze sprawdził się w stu procentach, bo przerwa została wykorzystana na nadrobienie wszystkich zaległości. Niestety, choć pozornie wszystko jest na bieżąco, to na trzy kolejki przed końcem rundy zasadniczej wciąż nie wiemy, ile punktów tak naprawdę mają poszczególne drużyny. A żeby było ciekawiej, aktualnie kwestia Grigorija Łaguty jest poza Ekstraligą Żużlową, bo działacze nie przewidzieli takiej ewentualności. Ta nasza najlepsza, najszybsza i najbogatsza żużlowa liga świata po raz kolejny okazuje się zwykłą prowizorką.

Tak na dobrą sprawę, to kwestia Grigorija Łaguty trochę rozruszała naszą ekstraligową rzeczywistość, która zrobiła się do bólu przewidywalna. Układ obu czwórek był znany już kilka kolejek temu, więc możemy powiedzieć, że wreszcie czegoś nie wiadomo. Ile punktów tak naprawdę ma Włókniarz? 9 czy może 12? A ile punktów ma ROW? 9 czy 4? Nie można powiedzieć, że działacze centrali zostali zaskoczeni takim obrotem sprawy, bo przecież trzy lata temu podobna historia miała miejsce w przypadku Patryka Dudka. Jak widać centrala nie wyciągnęła żadnych wniosków. Zresztą działaczom niektórych klubów też pewnie nie chciało się zadbać o coś co kosztuje, niezależnie od prawdziwych kosztów, które to „niedopatrzenie” może za sobą pociągnąć.

Swego rodzaju letni zastój w ekstralidze jest widoczny. Drużyny punktujące regularnie teraz mogą pozwolić sobie na przegranie kilku spotkań z rzędu, a i tak ich miejsce w play-offach nie jest zagrożone. Dzięki temu dają też różnej maści redaktorom temat do rozważania „czy to tylko zadyszka, czy już kryzys?”. System play-off mamy w rozgrywkach żużlowych od 2005 roku. I co roku powtarza się ten sam scenariusz: każdy mecz, niezależnie od miejsca w tabeli jest najważniejszy. Zawodnicy nie mogą pozwolić sobie na słabszy dzień, bo od razu spotyka się to z niezadowoleniem kibiców. A jeśli jeszcze żużlowcowi, nie daj Boże, dobrze idzie w cyklu SGP lub w innych ligach, to konflikt jest gotowy. W sytuacji jaką mamy obecnie, gdy drużyny już w czerwcu wiedziały, że pojadą w play-offach, wymaganie od zawodników wygrywania meczów, których wygrywać nie muszą, oznacza tylko psucie atmosfery. Przecież ostatecznie słabszy występ oznacza dla nich mniejszy zarobek. Co to za różnica, czy będzie miejsce pierwsze czy czwarte? Tak naprawdę żadna. Jeśli ktoś chce być mistrzem i tak musi w dwumeczach pokonać tych samych rywali. I aż dziw bierze, że od 12 lat nic w tym temacie się nie zmieniło. Skoro taki typ rozgrywek został przyjęty (runda zasadnicza, a następnie faza play-off), to pierwszych 5 miesięcy sezonu służy tylko i wyłącznie do ustalenia kolejności, a prawdziwe emocje zaczynają się w pod koniec sierpnia. Jeśli kibice chcą, żeby każdy mecz się liczył, to trzeba zrezygnować z play-offów i przejść po rundzie zasadniczej na system „każdy z każdym mecz i rewanż” w ramach czwórek z zachowaniem punktów z rundy zasadniczej, co zresztą dałoby 20 kolejek zamiast 18, a dodatkowo żadna z drużyn nie kończyłaby sezonu w sierpniu. Pojawiłby się jednak problem, bo najwyraźniej część klubów chce się utrzymać w ekstralidze, ale nie zakłada walki o medale, bo to jest zdecydowanie tańsze rozwiązanie, a miasto więcej pieniędzy nie da. Ot, taka nasza lokalna oszczędność.



1 sierpnia odwiedziłem zielonogórski stadion, żeby pooglądać zmagania juniorów w ramach półfinałów Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. Cóż można napisać o tym turnieju? Chyba tylko tyle, że się odbył, bo z toru wiało przeraźliwą nudą. Celem imprez młodzieżowych nie jest tworzenie widowiska, ale mam wrażenie, że jeszcze kilka lat temu takie zawody były ciekawsze. Problem polega m.in. na tym, że obecnie mało któremu klubowi opłaca się organizować turnieje juniorskie, więc centrala została niejako zmuszona do przejęcia inicjatywy i wymyślenia takiego cyklu, który zapewni dużą liczbę startów najmłodszym żużlowcom. Tegoroczna formuła jest swego rodzaju testem i ciekaw jestem, czy będzie kontynuowana w kolejnym sezonie. W Zielonej Górze mieliśmy przypadki Patryka Wojdyły, który był w składzie, ale przedstawił 9-dniowe zwolnienie lekarskie (upadek w meczu ligowym), oraz Damiana Stalkowskiego, który żadnego zwolnienia nie przedstawił, ale też nie wyjechał do żadnego ze swoich biegów. Za każdym razem więc brama parkingu musiała być otwarta aż do upłynięcia czasu dwóch minut, po czym sędzia ogłaszał, że zawodnik jest wykluczony z biegu. Niezależnie od powodu jest to kpina z regulaminu zawodów rangi krajowej. Wygląda to trochę tak, jakby klub z Gniezna był za mało sprytny, żeby odpaść w eliminacjach i teraz kombinuje jak może.

Jeśli chodzi o juniorów, to przejrzałem sobie statystyki i posumowałem punkty oraz wyścigi wszystkich polskich ekstraligowych młodzieżowców. Otóż suma punktów i suma wyścigów są sobie równe, co oznacza, że każdy z juniorów przywozi średnio jeden punkt w każdym biegu. Brzmi nieźle, przecież statystyka nie kłamie. Ale prawdy niestety też nie mówi. Okazało się, że najlepsza para (Kacper Woryna i Maksym Drabik) zdobyła aż 45% punktów, startując w 25% wyścigów wszystkich ekstraligowych młodzieżowców. Pamiętać też należy, że w każdym meczu młodzieżowcy zdobywają osiem punktów na sobie nawzajem (sześć punktów w biegu II oraz po jednym punkcie w biegach IV i XII). W 44% biegów przyjeżdżają do mety bez punktów. Teoretycznie całkiem nieźle. W praktyce wystarczy uwzględnić wspomniane biegi II, IV oraz XII (skoro jadą przeciwko sobie, to tylko jeden ma „szansę” na zero) i okaże się, że tak naprawdę grubo ponad 70% biegów juniorzy kończą na pokonując żadnego seniora. Gdyby dodatkowo pominąć w tych statystykach starty wspomnianej trójki finalistów IMŚJ, to okaże się, że przeciętny młodzieżowiec właściwie nic nie wnosi do drużyny. Smutne, ale niestety prawdziwe.

Smektala 2017

Przed sezonem miałem nadzieję, że dziura po pokoleniu zawodników, którzy zakończyli wiek juniora da szansę wypłynięcia na szerokie wody i jazdy nowym chłopakom. Tak się niestety na razie nie dzieje. Kluby ewidentnie wolą zatrudnić choćby średniej klasy doświadczonego seniora niż dać szansę juniorowi. Nie ma powtórki sprzed sześciu lat, gdy w regulaminie pojawił się zakaz startu zawodników zagranicznych na pozycjach juniorskich. To właśnie z tego pokolenia mamy Patryka Dudka, Bartosza Zmarzlika, Piotra Pawlickiego, Pawła Przedpełskiego, Kacpra Gomólskiego, Krystiana Pieszczka, Szymona Woźniaka, Tobiasza Musielaka, Artura Czaję i jeszcze kilku zawodników śmiało poczynających sobie dziś na I-ligowym froncie. Oni wówczas dostali realną szansę na jazdę w lidze i zawodach młodzieżowych, których (szczególnie w latach 2011-2012) było całkiem sporo. Niestety, ten wysyp spowodował, że kluby zadowoliły się krótkookresowymi rezultatami swojej pracy i przestały szkolić, w wyniku czego powstała dziura, z którą mamy obecnie problem.

Zawodnicy kończąc wiek juniora często przestają być potrzebni swojemu pracodawcy i muszą szukać nowego klubu. Chociaż regulamin chroni w jakiś sposób polskich żużlowców, zapewniając im w składzie meczowym każdej drużyny dwa miejsca. Pół biedy, jeśli zawodnik ma w miarę spokojne miejsce w drużynie, choć te kilkanaście startów w sezonie jest tak naprawdę kroplą w morzu potrzeb. Co jednak jeśli w drużynie są lepsi, a żużlowiec nie ma możliwości pójścia na wypożyczenie? Wówczas ratunkiem pozostają ligi zagraniczne oraz towarzyskie zawody indywidualne. Z tym, że zawodów indywidualnych również trzeba szukać poza naszymi granicami, bo w Polsce w trakcie sezonu praktycznie ich nie ma. Tak ostatnio zrobili Paweł Przedpełski (Leicester Lions), Krzysztof Buczkowski (Piraterna Motala), Tobiasz Musielak (Swindon Robins), Tomasz Jędrzejak (Rospiggarna Hallstavik). Kilku innych szukało możliwości startu na Wyspach, ale okazało się, że wcale nie jest to takie proste. Okienko transferowe w Premier League kilka dni temu zostało zamknięte więc o startach w Anglii można już zapomnieć. Dla torunianina debiut w barwach Lwów okazał się pechowy, ale Musielak i Buczkowski wyraźnie poprawili swoją formę.

Powstaje pytanie: jak inne kraje radzą sobie z zapewnieniem startów krajowym zawodnikom? Rozwiązanie jest całkiem proste. Żużlowcy zarówno w Szwecji, jak i w Anglii mają możliwość jazdy w kilku klasach rozgrywkowych (najczęściej w dwóch), co w przypadku Brytyjczyków oznacza tak naprawdę trzy lub cztery starty w tygodniu. Nie przekłada się to co prawda na wyniki reprezentacji (powodów jest wiele), ale daje możliwość bardzo częstego kontaktu z motocyklem i z rywalami. W polskich realiach, gdyby chcieć wprowadzić podobne rozwiązanie, to po pierwsze niższe ligi musiałyby rywalizować w środku tygodnia, a po drugie oznaczałoby to konieczność ograniczenia tam jazdy zawodników zagranicznych do jednego lub maksymalnie dwóch. Tylko czy działacze tych klubów chcieliby tak naprawdę takie rozwiązanie wprowadzać w życie? Mam spore wątpliwości.

Na koniec trochę inne sprawy. Oglądałem w telewizji poznański finał IMŚJ. Głupio tak pisać, ale cieszę się, że tam nie pojechałem, choć do Poznania mam niedaleko. Nie wiedziałem, czy się śmiać, czy płakać, gdy podczas przerw tor był równany przez jeden traktor i ubijany przez... wóz straży pożarnej. Nie rozumiem, jak można powierzyć organizację takiej imprezy klubowi dysponującemu tak potężnym "arsenałem" sprzętu. W ubiegłym roku odwołano żużlową Ligę Mistrzów, bo ktoś dopatrzył się, że w Wolfslake nie ma odpowiedniej infrastruktury. Tam właściwie nic nie ma, ale dysponują większą liczbą pojazdów, choć bardzo wiekowych. W połowie lipca byłem w Ludwigslust na finale IM Niemiec Juniorów. Obiekt położony jest w polu. Ostatni kilometr to szutrowa droga. Nie ma tam żadnych ławek, ani jakiegokolwiek zaplecza sanitarnego. Zamiast dmuchanych band są połączone materace, dopompowywane co cztery biegi przenośnym kompresorem. Ale tor równa sześć (!!!) pojazdów, w tym dwa traktory i walec ogumiony.

Ludwigslust1
Ludwigslust2

Jeśli chodzi o ekstraligę, to mamy przed sobą trzy tygodnie oczekiwania na play-offy. Kluby z górnej czwórki nie muszą teraz właściwie nic robić, zakładając oczywiście, że nie będzie już żadnych wydarzeń pozasportowych. Za to w dolnej części będzie się działo! Get Well ma nóż na gardle i wydaje się, że torunianie chyba tylko siłą woli będą mogli się utrzymać, ale szanse wciąż mają. Myślę, że takie sytuacje pokażą rzeczywistą wartość drużyny, jako grupy ludzi mających ten sam cel. Torunianie nie mogą powiedzieć, że są jakimiś superpechowcami, bo przecież ich najbliżsi rywale zmagają się z chyba jeszcze większymi problemami. Z drugiej strony po raz kolejny szansę na wygranie I ligi mają Łotysze, ale dopóki główni sponsorzy ekstraligi nie będą mieli interesu w ich występach na tym szczeblu rozgrywek, to regulamin będzie im tego zabraniał. Bardzo ciekawie zapowiada się walka w II lidze, bo rywalizować będą aż trzy drużyny próbujące znów poważnie zaistnieć na naszej żużlowej mapie.

Tyle czasu czekaliśmy na ten moment, że mamy prawo oczekiwać dużych emocji, niezależnie od klasy rozgrywkowej. Zatem cieszmy się możliwością oglądania walki o najwyższe tegoroczne cele. Może pomoże trochę "dobry" deszcz, czyli taki, który pozwoli na przygotowanie torów do walki.


Więcej ciekawych tekstów na blogu "Żużel widziany z trybun" kibic-zuzla.pl

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Zawodnicy od lat jeżdżą z niedoleczonymi urazami. Specyfika naszego sportu jest taka, że w wielu przypadkach można to zrobić bez powodowania zagrożenia. Sam to robiłem jako zawodnik i te mecze wychodziły mi różnie. Kiedy było źle, to też dochodziłem do wniosku, że nigdy więcej, ale i tak startowałem. Naprawdę nie widzę tu idealnego rozwiązania.

Mariusz Staszewski

Odwiedź nasze social media

fb ikonkaX ikonkaInstagram ikonka

Typer 2025 - zmierz się z najlepszymi!

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2025
1. Orlen Oil Motor Lublin  11 24 +184
2. Betard Sparta Wrocław  11 20 +103
3. PRES Grupa Deweloperska
 10 17 +54
4. Stelmet Falubaz  11 15 -38
5. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  11  9 -10
6. Krono-Plast Włókniarz  10  7 -21
7. Stal Gorzów  11  5 -117
8. Innpro ROW Rybnik
 11  4 -155
 Metalkas 2. Ekstraliga 2025
1. Abramczyk Polonia
 11  22 +142
2. FOGO Unia Leszno  10  21 +162
3. Cellfast Wilki Krosno  11  16 +49
4. Texom Stal Rzeszów  11  15 -11
5. Hunters PSŻ
  9   8 -52
6. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
 10   5 -99
7. Autona Unia Tarnów  10   5 -91
8. Moonfin Malesa Ostrów  10   3 -100
Krajowa Liga Żużlowa 2025
1. Ultrapur Start Gniezno
 8  16 +93
2. Wybrzeże Gdańsk
 8
 16 +86
3. Pronergy Polonia Piła  9
 14 +58
4. Optibet Lokomotiv  9
 12 +1
5. Trans MF Landshut Devils  9  8 -34
6. Speedway Kraków  10  4 -160
7. OK Kolejarz Opole  9 2 -144

Klasyfikacja SGP 2025 (po 7/10 rund)

1.   Bartosz Zmarzlik
131
2.   Brady Kurtz
122
3.   Fredrik Lindgren
99
4.   Daniel Bewley 97
5.   Jack Holder 86
6. Łotwa duża  Andrzej Lebiediew 59
7.   Max Fricke
59
8.   Robert Lambert 57
9.   Dominik Kubera 51
10. Czechy duzaFlaga  Jan Kvěch 49
11. Mikkel Michelsen 48
12. Anders Thomsen
45
13. Jason Doyle
39
14. Martin Vaculík 39
15. flaga niemiec Kai Huckenbeck 32
16. Leon Madsen 16

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43